Forum www.siewcywiatruwow.fora.pl
Forum Siewców
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kffiatki z sesyji

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.siewcywiatruwow.fora.pl Strona Główna -> Dział RPG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Buhu
Avatar



Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kck

PostWysłany: Sob 21:27, 12 Cze 2010    Temat postu: Kffiatki z sesyji

Jest juz tego troszke wiec postanowilem zebrac to w kupe i jako tako wkleic tutaj. Jako ze robilem to sposobem kopiuj - wklej moga byc jakies niejasnowsci wiec musicie mi to wybaczyc. Żeby nie pisac nowego wstepu poprostu wkleje wsio tak jak juz kiedys bylo, oznacza to ze moga pojawic się tutaj pewne zwroty nawiązujące do czasu przeszlego np. "wczorajsza sesja" itp.
Gwoli umieszczenia w czasie - kffiatki te powstaly w latach 2006-2009!
Zatem milego czytania i zabawy zycze (kto gral w WH usmieje sie po pachy) a dla uczestnikow tych kffiatkow (Badyl, Nodrim, Ave i ja) bedzie to mile przypomnienie smiesznych chwil!


Dlugo myslalem o takim dziale bo naprawde sporo sie tego juz nazbieralo...
ale najpierw male wprowadzemie: otoz w tym malenkim dziale bedziemy zamieszczac "kfiatki" z sesji gier fabularnych (najczesciej bedzie to Warhammer ale mile widziane sa rowniez teksty z sesji innych gier tego typu). Czym sa kfiatki? Otóz sa to smieszne teksty, zabawane wpadki graczy badz MG, glupie decyzje ktore koncza ich marny zywot albo tym podobne glupoty ktore, jesli ktos kiedys gral sesje, sprowadzily niejednego do parteru - i pozniej wszyscy musieli starac sie przerwac jego szalenczy smiech... Moze nie zawsze oddaja one reakce jaka wywolaly na sesji (bo klimatu nie da sie zapisac wyrazami) ale i tak po chwilowym zastanowieniu mozna zalapac ich absurd badz ukryta glupote...
...Milego czytania a takze wpisywania nowosci zycze...


...i tak kfiatek nr.1 z sesji ktora odbyla sie wczoraj, a ktory rozbawil nas na dobre pare minut:
Gramy druzyna 3 krasnoludów (ja (zabojca gigantow), Badyl (zolnierz/inteligent [ma czytanie i pisanie [o lol] (?)) i Ave (wojak ktory na skutek przygod ma rozchwiana psychike, czyli ze wariat znaczy sie - MG to Nodrim). Podązamy traktem lesnym zmierzajac do pewnego grodu w ktorym mamy spotkac sie z naszym zacnym i bogatym (chociaz wcale nie chojnym :/ ) pracodawca.
I taka sytuacja:

MG: Idziecie lasem, czujecie sie niezbyt pewnie w otoczeniu drzew, slychac rozne niepokojace was dzwieki...

Badyl: Przygladam sie otoczeniu, opisz nam krajobraz...

ja: o_O po cholere Ci to...?

Ave: Je..ny Jaskier!! !! !!

Badyl: ... ... ...

MG spadl z fotela...


Kfiatek nr. 2
...ukazujacy bezradnosc MG a nawet to iz niewazne sa statystyki czy umiejetnosci Twojej postaci w obliczu przychylnosci kostek

MG: nie no nic - OK minusy -30 do inicjatywy za bieganie po lesie! rzucaj czy sie nie wywrociles

Ave: (leje jak glupi prawie tarzajac sie po ziemi)

Buhuron: ups! (rzut kostka: 001) AAAAsmiley

MG: (lekko zdezorientowany) Dobiegasz do Trolla - jest 2x wiekszy od Ciebie i 2x silniejszy...ale masz wieksza inicjatywe, do tego dzialasz z zaskoczenia wiec atakujesz pierwszy!

Ave: o stary! juz po Tobie! Jak on Cie walnie to jeno raz...:/

Buhu: Wyciagam dwureczny topor i atakuje... (rzut kostka na to gdzie trafilem) glowa! (rzut kostka za ile trafilem) 6 - krytyk, przerzut, 6 - krytyk, przerzut, 6 - krytyk, przerzut, ... ... ...

MG: (zalamany) teoretycznie odcinasz mu leb, (usmiech) ale poniewaz nie siegasz mu do glowy wiec rozcinasz mu brzuch... ^^

Buhuron: leeeee co za roznica...zabilem gnoja!

Ave: eghm... no nie do konca "co za roznica", Trolle maja w brzuchu kwas wiec jesli nie odskoczysz to po tobie bo Cie to zaleje to swinstwo...

Buhuron: (zerkam niepewnie na MG)

MG: Taaa! Takie podle sa wlasnie Trolle (wredny smiech)

Buhuron: o w morde.... (inicjatywa krasnoluda czyli jego finezja w takich sytuacjach jest podobna do finezji slonia w skladzie porcelany - inicjatywy mialem ok 19 wiec na k100 musialem wyrzucic mniej nic 19 o_O)

Buhuron: (rzut kostka) 001... xD (musielibyscie widziec mine MG ^^)

Wszystkich dookola zalalo kwasem...a Buhuron stoi caly i zdrowy zabryzgany posoka z dwurecznym toporem i odcina leb Trollowi na pamiatke...

Ci ktorzy przezyli patrza na mnie z podziwem jakbym byl conajmniej zabojca gigantow...i to takim wyrobionym w walce! xD

Ave leje jak glupi a MG wali glowa w stol...a ja nie wiem o co im chodzi! (znaczy wtedy nie wiedzialem)

...i jak tu nie wierzyc w moc kostek!


Kfiatek nr.3:
Kfiatek pokazujacy ze MG tez czlowiek i czasem walnie gafe ktora sprytni i wredni gracze potrafia bezwzglednie wykorzystac!
Druzyna nasza to ja (oczywiscie krasnolud/Zabojca Gigantow lolx) i Ave (Elf/czarodziej 2-go poziomu).

Jako Zabojca Gigantow mam dodatki do walki przeciw giganta wszelkiego pokroju, jednak by stac sie Zabojca Gigantow trzeba byc najpierw Zabojca Trolli ( czyli tak w wyjasnieniu Zabojca Gigantow ma bonusy do walki z gigantami ale jako ze wczesniej byl Zabojca Trolli ma tez dodatki do walki z trollami).
Nastepna profesja ktora marzy sie kazdemu Zabojcy Gigantow to Zabojca Smokow (tych jest na swiecie tylko kilka egzemplarzy - mowa o smokach i Zabojcach Smokow rowniez).
No i motyw taki:
Wchodzimy do jakiegos dziwnego, samotnego domku stojacego w srodku lasu, kilka dni drogi od najblizszej "cywilizacji".
Nagle akcja:

MG: Slyszycie dziwny przerazliwy ryk na zewnatrz domku...

Ave: cofam sie lekko przygotowujac skladniki do rzucenia czaru... (nie mogl walnac fireballem bo choc zabil by pewnie to cos to przy okazji spalil by domek, nas, i pol lasu) (wredny MG , co? )

Buhuron: Wyciagam Topor i otwieram drzwi....

MG: (zpaomnial sie biedaczek i szyderczo mowi) Widzisz Trolla ociekajacego krwia i dziwna posoka...obok jakies ciala ktore ciagnie za soba...wychodza z nich flaki...czujesz starszliwy smrod...jako Zabojca jestes przyzwyczajony do podobnych widokow ale Twoj towarzysz musialby rzucac na opanowanie zeby nie wpasc w konwulsje albo w ogole nie uciec z pola walki (gwoli wyjasnienia dodam ze domek ten byl magiczny i MG chcial nas wciagnac w jakies piwnice, jednak my nie przeszukiwalismy domku zbyt dokladnie i w sumie mielismy juz go zostawic - stad pojawil sie potwor ktory mial nas za wszelka cene zmusic do pozostania w srodku [oczywiscie wtedy tego nie wiedzielismy

Ave: (leje juz tak ze nie moze)

Buhuron: (zaroweczka zapalila mi sie nad glowa) CHWILA! Przeciez ja jestem teraz Zabojca Gigantow! Skoro Ten Troll jest Gigantyczny to ja mam wszystkie bonusy x2! "(mina MG mowiaca do nicosci: HELP ME)! Rzucam kostka a tu 2 krytyki pod rzad i jednym solidnym cieciem urabalem mu obie nogi a potem odcialem leb! I mowie: - Averonie wychodzimy z tego chorego domku - idziemy do miasta, musze pokazac ten leb zarzadcy, odebrac nagrode a potem ja przepic solidnym piwem i wodka krasnoludzka w najdrozszej karczmie jak znajdziemy!

Ave: (spadl z fotela ze smiechu wylewajac na siebie browara)

MG: (zalamany) Ej no rozwaliliscie mi taka fajna przygode...

Trzeba przyznac ze nasz MG - Nodrim czasem potrafi wlanac nam taka przygode ze nie wiemy co sie dzieje, ale sa sytuacje kiedy nie ma z nami latwego zycia!


Kfiatek nr4
Bohaterowie Buhu-Krasnolud Zabójca Smoków(postać już po kilkunastu sesjach wiec przepak konkretny)
Ave-Elf Lesny Duch(tez niczego sobie postać) w pozostałych rolach Karczmarz i gość specjalny o którym za chwile.
Bohaterowie śledzą juz od paru dni pewnego wrednego maga który zalazł im za skórę, trop prowadził do przydrożnej karczmy gdzie ów mag miał sie zatrzymać.
Od przekupionego Karczmarza dowiedzieli się który pokój zajmuje i poszli wyjaśnić z magiem pare spraw.
Jak zauważył Buhu subtelność to nie jest domena krasnoludów wiec gdy okazało się ze drzwi są zamknięte zaczął je wyważać.
gdy się to udało w tym samym momencie zadarzyły sie 2 rzeczy Karczmarz pojawił sie na korytarzu niesiony hałasem oraz mag wyczarował demonicznego ogara...

Buhu-To ja chwytam Karczmarza za nogi i uderzam nim w ogara

(minusy za bron improwizowana ale kostki znów okazały sie przychylne graczą dośc ze trafił to jeszcze z krytykiem i 2 przerzutami)

Ja(MG).........

Ave(w smiech)

I tak powstała nowa broń dwuręczny karczmarz


Kfiatka nr.5

Bylo to juz bardzo dawno temu, zanim jeszcze wciagnelismy szanownego Buhurona w swiat Wojennego Młotka.

Naszym poprzednim MG byl, hmm zeby go nie dekonspirowac nazwe go "Pan S", tak wiec Pan S wymyslil nam sesje na morzu, plyniemy sobie w najlepsze, ja mag, jeden druid z orlem (a tu pojawia sie kfiatek nr.6, poniewaz druid ow bardzo lubil pic to i jego zwierze duchowe tez lubilo. Zwierzeciem tym byl jastrzab, ktory po wypiciu solidnej ilosci alkoholu zatracal umiejetnosc latania, ale tylko po niebosklonie, za kurkami latal jak napalony kogutek. Smiechu bylo co nie miara, gdy ktoregos dnia w trojke zwiedzamy w wymarlej wiosce zrujnowany klasztor, gdzie ozywiencami cuchnie na odleglosc, wszyscy zdenerwowani, bron w pogotowiu. Zblizamy sie do oltarza zza ktorego dochodza odglosy skrobania, az tu nagle z tylu slyszymy jakisz szelest jakby cos przebieglo. Momentalnie odwrot i rzucamy sie w kierunku dzwieku... i co? siedzi tam ten niedoszly kurak i przyglada sie nam spod lba. Ehh pamietajcie nie dawac zwierzeciu alkoholu,)oraz wojownik czlowiek, nie pamietam, ale chyba Nodrim a moze Badyl?. Mistrz gry sie wczuwac zaczal strasznie i opisuje:

MG: plyniecie sobie barka, slonko swieci, zanej zmarszczki na wodzie. Sielsko innymi slowy. Az tu nagle wasza barka w cos udezyla.

Ja: co sie dzieje? wygladam za burte, co widze?

MG: wokolo statku kipiel, cos sie chyba wynuza.

Ja i reszta druzyny: cofamy sie na srodek barki, kazdy wydobyl wlasna bron, ja skladniki, by zaklecie rzucic i czekamy w pogotowiu.

MG: z wody wynuza sie ogromna glowa na dluuugiej szyi. Wtedy MG przylozyl obie rece do policzkow i rozlozyl jak wachlarz. Zaczal imitowac ruchy smoka morskiego. PO czym mowi: smok lypie na was i syczy... tym syczeniem oplul przypadkiem mnie i pozostalych graczy. Jak to Buhuron pisze, spadlem z wersalki.
To nie bylo najlepsze zagranie naszego MG, Pana S. (kfiatek 7?) Otoz zdazylo nam sie na kolejnej sesji, ze wczul sie w postac maga skupiajacego sie na rzuceniu czaru: by dobrze odegrac wstrzymal oddech i zaczal tak jakby cisnac... jak bak poszedl to 5 minut na dworze siedzielismy, by sie przewietrzylo. Ehh bogaty to byl MG


no wiec Kfiatek nr.8 i 9

Zaczne go pewna sentencja ktora lekko ewoluowala w zwiazku z Badylem! Otoz nasz zacny Badyl MUSI miec szczescie w milosci bo - delikatnie mowiac - kosci go nienawidza! ), Ave (pol-elf/mag) i nasz kochany Badyl (Elf/lowca).

Znajdujemy sie na ganku jakiegos warownego dworu...wszedzie slychac dziwne dzwieki ale nikt z nas nie potrafi rozpoznac co to...Ave i Badyl majacy szosty zmysl czuja sie starsznie niepewnie...ktos nas obserwuje i to z kazdej strony...oczywiscie bron w pogotowiu, wszyscy przygotowani do walki! Ja ide przodem (nie ma to jak puszka krasnoludzka na przedzie), za mna Ave przygotowany do wspierania mnie czarami w walce no i na koncu obstawiajacy tyly nasz sokolooki Elf - Badyllus! Nagle akcja: ze wszystkich drzwi wychodzacych na plac wyskakuja na nas nieumarli...zombaki znaczy sie...oczywiscie przybieram pozycje obronna oslaniajac maga ktory juz inkatuje odpowiednei czary magii wojennej...Badyl sprytnie wskakuje na blanki aby miec oko na cala sytuacje gdyz jako lucznik w walce bezposredniej mialby male szanse z kilkoma przeciwnikami...Ale coz...wrogow mnostwo wiec na predce tworzymy strategie obrony:

Ave: Buhuron, Ty ich atakuj dasz rade spokojnie kilku rownoczensie siekac! wazne zeby ich wepchnac spowrotem w drzwi do zamku wtedy sie przegrupujemy i w progu drzwi my jestesmy gora!

Buhuron: Nie zosatwie Cie samego na placu! Za duzo ich!!

Ave: Dam rade juz koncze przygotowywac czary ochronne dla siebie! Idzi i powstrzymaj ten wysyp smierdzacych gnojkow! :[

W tym czasie nasz dzielny Badyl zasypuje wrogow gradem strzal - w koncu zombie zorientowaly sie ze do niego nie dojda i cala chmara rzuciala sie na maga stojacego na srodku placu!

Badyl: Dobra! Pomoge wam bo widze ze nie dajecie rady!!

Buhuron: Badyl wspieraj maga! Ja sobie dam rade!!

W tym momencie magowi wyszedl czar ktory polozyl grupe wrogow a reszta zaczela uciekac ale...nasz dzielny czarodziej zostal powaznie poraniony (wiadomo ze magowie w starciu bezposrednim maja male szanse - nie nosza zbroi wiec to co mnie nawet nie smyrnie jemu potrafi usiekac reke :/)

Nasz mag dzielnie konczy ostatki wrogow ale ledwo juz zipie! Wtedy pojawia sie glowny motyw historii - BADYL!

Stara sie pomoc naszemu dzielnemu czarodziejowi, przymierza spokojnie i nagle rzut kostki na wycelowanie: 96 !! !! !! (przy 97 postrzelilby sam siebie lol)

MG: rzucaj za ile trafiles a poznie ja rzuce w co bo napewno nie w to co mierzyles!

Badyl rzuca kostka na sile strzalu - 5 LOL

Co w tym smiesznego?
Ano to ze nasz slodziutki Badyl wpakowal strzale w plecy naszego dzielnego MAGA!
Tylko cud spowodowal ze go nie zabil na miejscu ale szybko musialem go niesc do jakiegos medyka i pozniej 2 miechy lezal nieprzytomny! Oczywiscie Badyl mu wmowil ze go od tylu nieumarlak sieknal!

Nie musze mowic ze haltfling mial mniej szczescia niz nasz Mag opisany troszke wyzej...a my tarzalismy sie ze smiechu widzac mine naszego kumpla ktory gral owym haltflingiem...
tu należy sie małe wyjasnienie Badyl strzelał z magicznego łuku o stalowej cięciwie i stalowych strzałach szyło to nie milosiernir daleko i mocno a najlepsze jest to ze przed tą akcją na placu zamkowym strzelał do nietoperza tak od niechcenia i z nudów i co wynik 02 na 100 te kostki to go naprawde nie lubią...
Po kilku takich akcjach było nawet podejrzenie ze Badyl pracuje dla Chaosu.

Badyl jak strzelal dla jaj to krytyki! ale jak bylo cos konkretnego to nic mu nie wychodzilo... maly kfiatek nr. 10 ktory to potwierdza:
Stoimy sobie na polu rozmawiamy i Badyl zeby sie popisac strzelil do lecacego ptaka (obiekt poruszajacy sie to -20 do udanego trafienia) i wyszedl mu krytyk!! !! !! Sciagnal ptaszysko idealnie tak jak chcial! zauwazyl to jakis szlachcic ktory niedaleko kompletowal sobie prywatne wojsko! No wiec jak to zobaczyl to chcial miec takiego lucznika w armii...ale zeby bylo wszystko ok to jego oficer zrobil test Badylowi! Badyl mial strzeli do tarczy , nie pamietam juz z jakiej odleglosci ale taka luzacka ze w sumie dla Badyla zero problema... no wiec probny strzal -IDEALNY! Przychodzi oficer, zaczyna test, Badyl przymierza...strzela...i zabil ochroniarza szlachcica :/

oj...szybko wtedy musielismy sie oddalic z miejsca wypadku...

ogole Badyl to jest ciekawy przypadek w WH (ciezszym przypadkiem jest tylko Plastik ale to juz moze kiedys opisze Badyl - a jest co opisywac bo Palstik to postac bardzo ciekawa, zawila, tajemnicza, nieodgadniona)

Otoz Badylek kiedys wylosowal postac haltflinga! Stwierdzil ze to ciekawe moze byc bo nigdy nie gral takowa postacia... Jedyne dziwne w tym bylo to ze haltflingi to mistrzowie...ale w gotowaniu! Ewentualnie zabojcy ktorzy w uliczkach czaja sie z drabinkami na lekko zamroczonych alkoholem pacanow! Badyl natomiast postanowil byc HALTFLINGIEM - WOJOWNIKIEM!

Akcja byla taka ze w jednej z walk Badyl poczul sie chyba jak profesjonalny zabojca (albo nie wiem co moze wtedy byl lekko pijany) i zaatakowal od tylu naszego wroga! Sek w tym ze akurat wtedy walczylismy z Rycerzem Chaosu (hehe)...Badyl chcial go zaskoczyc wbijajac mu sztylet w plecy (taka akcja jest liczona conajmniej jako krytyk) jednak czyniac to nie wzial pod uwage zbroi jaka rycerz mial na sobie...w sumie nie dosc ze zlamal sobie na tej probie reke, to jeszcze rycerz lekko poddenerwowany ta proba zasadzil mu kopa w twarz...zeby wbily sie haltflingowi w mozg (badyl zginal a byla to chyba 3 sesja w tej przygodzie)! Od tego czasu Badyl juz nie gra haltflingami...nie rozumiem dlaczego...

Kfiatek 11.

Otoz jestesmy sobie grupka wynajetych moczymord (jak zwykle, ja elf/mag, plastik gral jakims rangerem, badyl chyba drugim magiem, buhu jeszcze wtedy z niami nie gral, ale byla jeszcze jedna osoba.

Niemniej zostalismy wynajeci by pozbyc sie "potwora", ktory napada na karawany i pobliskie bydlo i zamieszkuje w jednej z jaskin o "w tym kierunku".

Mielismy wlasny woz wiec na woz i jedziemy. Dojechalismy kawalek przed jaskinie, tak by nas slychac nie bylo i skrylismy sie za glazem niedaleko jaskini, tak by miec ja na oku. Z opowiesci ludzi wywnioskowalem (jako uczony) ze mamy doczynienia z kurewsko szybkim i bezwzglednym stworem o slodkiej nazwie Jabbersmok (jak smok, tylko skarlaly i ze szczatkowymi skrzydlami, zato popierdala jak kon). Kucamy za glazem i obmyslamy plan az tu nasz dzielny plastik nie wytrzymal wzial kamien i zaczal rzucac w wejscie do jaskini. Na reakcje nie trzeba bylo dlugo czekac. Uslyszelismy dziwny wizg i z jaskini wyskoczyl potworek. Wszyscy siedza cicho ostro rozezleni na Plastika o to co zrobil, a ten wzial kolejny kamien i w smoka...
Akcja potoczyla sie bardzo szybko.
Wojownik zaatakowal... i padl po 2 rundach. Dzielny mag (znaczy ja) podkasalem szate i w dluga na woz. Badylus rzuca czary - pac jedna runda (zarobil ostro w glowe, tak,ze mu czaszka pekla). Ja juz na wozie chytam lejce. Pada ostatni z zespolu. Ja juz popedzam konie a Ci zaczeli sie drzec bym im pomogl, no to odwracam sie i z wozu rzucam fireballa (modyfikatory ujemne bo musze sie przy okazji koncentrowac na utrzymaniu rownowagi), jabber oberwal mocno ale i naszych mocno zranilem, konie wpadly w poploch i zaczely zwiewac, bo Jabber momentalnie rzucil sie w moim kierunku. Sadzilem fireballa za fireballem az w koncu usiekalem poczware. Wydlubalem ze smoka co sie dalo i wrocilem po kompanow. Ze to byly pierwsze sesje mg dal nam fory i nie poginelismy, ale jeden utykal na noge, a Badyllus, hehehe mmial na glowie (i w glowie) druciki, ktore 3maly jego czache w calosci. Pan antenka jak go chyba zdaje sie wolalismy.

Ehh byla jeszcze kiedys sytuacja, ze Plastik poprosil nas, by po jego smierci pochowac go z szacunkiem. No coz, nie moglem dotrzymac slowa. Dzielny plastik zaatakowal postac "lowca czarownic".. heh dostal 2 fireballami - zostala tylko kupka popiolu. Mialem zebrac i pochowac, ale dzielny buhuron zalatwil sprawe a mnie, wlazl na szczatki buciorami i wprasowal w ziemie. Potem przez kilka sesji slyszelismy zawodzenia Plastika.

(10.10.2007r. - pamietna data: wino muzyka i ... MG klęczący przy kibelku) Krótki kffiatek z ostatniej sesji - tak sie schlalismy ze sie sesja nie odbylasmiley

Kfiatek nr12.

Buhu patrząc na karte postaci
- O ja mam jeszcze 100PD do wydania.
Pozostali chórem
- Ty zawsze masz 100PD do wydania


Kffiatek nr.13
Druzyna znajduje sie w jaskini (jakas stara kopalnia krasnludzka czy cos tedy) i MG opisuje posag ktory widzimy.
MG: Posag jest olbrzymi, dobrze wykuty - oddaje dokladnie postac ktora przedstawia, a przedstawia cos co okreslilibyscie mianem krasnoludzkiego aniola, walkirie. Postac ma wyciagnieta ku wam reke w ktorej trzyma...
Gracz 1: ...meskiego penisa?!?!
(wszyscy zaczynaja sie podsmiewac)
MG: kurde nie psujcie klimatu...zamknac sie i sluchac...no wiec postac trzyma w wyciagnietej ku wam rece...duzy, podluzny, sliski przedmiot....
(w tym momencie wszyscy rykneli smiechem)
Gracz 1: no mowilem ze meski penis!
Nawet MG choc wkurzony musial ze smiechem przyznac ze chociaz klimatycznie to zabrzmialo to conajmniej dwuznacznie.

Kffiatek nr.14
Sytuacja nie tyle smieszna co poprostu "elegancka" a mianowicie calej naszej druzynie, akcja wyszla doskonale co mialo duzy wplyw na otoczenie ktore bylo jej swiadkiem...
Wiec w jednej z karczm czekamy na pewnego Elfa (nasza ekipa to 3 krasnoludow) ktorego uszy akurat pasuja do wystroju wnetrza w ktorym to maja wisiec nad kominkiem!
Akcja zaplanowana tak ze Ja (zabojca Trolli z dwurecznym toporem) stoje przy bufecie gotowy do akcji, Badyl (lowca z rusznicem) w zakamarku karczmy z naladowana bronia obserwuje akcje gotowy do strzalu, a Ave (psychopatyczny krasnolud, wyciagniety z wariatkowa, ktory lubi surowe ludzkie mieso (!?!) i wlasciwie wisi mu co i jak bo nie mysli) ma podejsc jako kelner do naszego "klopotu" i sprowokowac cale zajscie. No wiec podchodzi....:

Ave: Witam witam szanownych gosci! slyszalem ze jakis problem dotyczacy uregulownaia zaplaty za strawe wystapil? Mysle ze uda nam sie go jakos rozwiazac [usmiech]!?

Parch: Odejdz przydupasie! Za nic nie bedziemy placic!!
(MG: gosc chwyta cie za ramie)
(Ave: chwyta za ramie???)
(MG: TAK!)
Ave: Wykorzystuje natychmiastowe wyciagniecie topora i odrabuje mu reke!!

...nie bede sie rozwodzil co i jak ale akcja wygladala mniej wiecej tak, ze chlop bez reki pada zszokowany na ziemie i wykrwawia sie powoli! Jego kolezka wsciekly wyciagajac miecz odtraca na bok krzeselka...i pada na ziemie! Badyl idealnie trafil mu w noge ktora od strzalu rusznica urwana szybuje na sciane!
Chlopek siedzacy tylem do mnie rowniez drac sie wstaje i rzuca sie na Ave...jednak moja szarza powoduje pewna niewygodna sytucja dla tego pana...mianowicie zle walczy sie z dwurecznym toporem ktory wbity w plecy wyszedl ci klatka piersiowa! 4 z kolezkow zdazyl wyciagnac miecz i nawet naszykowal sie do walki ...ale widzac cala sytuacje tylko stal z otwarta paszcza nie mogac sie ruszyc (do tego zlal sie w pory).

Sprawa wyglada prosto ale kto gral w WH wie ze kazda z opisanych tu sytuacji wymagala kilku rzutow kostka na ktorej MUSIALA wypasc okreslona ilosc oczek i tak naprawde zdaza sie to rzadziej niz ladowanie UFO i 6 w totkasmiley

No i jeszcze jeden kffiatek (nr. 15) z ostatniej sesji! Jak wspominalem polowalismy na Elfa ktory nam troszke zaszedl za skore....w sumie go nie widzielismy nigdy wiec musielimy poprostu czekac az pojawi sie w karczmie! Nie tracac czasu zaplanowalismy (i to calkiem niezle wydaje mi sie) cala akcje! Wsio bylo gotowe: odpowiedni ludzie oplaceni, odpowiedni upici, jeszcze inni zlikwidowani a my na swoich miejscach! Chcielismy zlapac go zywego zeby uzyskac odpowiedzi na kilka nurtujacych nas pytan, wiec cala akcja byla tym trudniejsza! (zawsze latwiej i taniej poprostu zabic niz wziasc zywcem). No ale jak to bywa w sytuacjach w ktorych wszystko jest przewidziane, paru rzeczy nie przewidzielismy.
Wypierdek elfiego rodu byl sprytny i trzeba to sobie szczerze powiedziec (chociaz nie chetnie) zrobil nas lekko w dupe! Ale nic - trzeba bylo improwizowac!
W koncu sytuacja stanela w miejscu kiedy to Elf przepatrzyla nasze zamiary i zaczal przesluchiwac wiejska dziewuche ktora miala mu wskoczyc do lozka i go przytrzymac tam...
Wyprowadzil ja za chate, docisnal do palisady i jezdzac sztyletem po jej szyjce zadawal pytania...
Na taka akcje wpadam Ja i Badyl (Ave mial za zadanie skierowac go do nas przy bramie wiec go nie bylo) tzn obchodzimy chate i zachodzimy ich z obu stron!
Widzac co sie dzieje dre sie na maxa wolajac Ave: BRACHU! SZYBKO! TUTAJ! do tego szybko wyciagnalem sztylet i rzucajac trafilem Elfa w reke w ktorej trzymal noz (AAAAA wiecie ile szans mialem na trafienie? 16!!...i trafilem)
Mysle sobie juz co bede robil temu elfowi kiedy go oglusze... kiedy sam zostaje ogluszony - hukiem z rusznicy!! Badyl w porywie emocji strzelil w bezbronnego elfa...zrobil to na tyle zle (albo raczej dobrze) ze kiedy opadl kurz zobaczylem ze glowa elfa zamienila sie w strzepki ktore splywaly teraz po scianie chaty, palisadzie, moim ubraniu i twarzy dziewczyny!
Za nim obadalem cala sytuacje uslyszlalem tylko krzyk Ave: GDZIE?!?
Na co Badyl zbierajac sie do ucieczki: JUZ NIGDZIE!
...tak oto wyszlo nam przesluchiwanie Elfa! Dobrze ze jakims cudem uszy zostaly cale!

Next kffiatek:
Klimat mroczny...cos wisi w powietrzu...wszyscy skoncentrowani:
MG: ...nagle zauwazacie ze do pomieszczenia w wasza strone wbiega...
Gracz: Szarzuje i zabijam!
MG: Ale co?!?
MH: ech....nagle zauwazacie ze do pomieszczenia w wasza strone wbiega TUNEL!!
Gracz:eghm...a to sorry...
...i tu najlepszy okrzyk Ave: AAA ON ZABIL NAM TUNEL!!

kfiatek 16
Wczorajsza sesja
Gracze od kilku dni robia podchody pod dom jednego ze swoich wrogow od frontalnego ataku postrzymuje ich tylko silna ochrona pilnujaca obejscia, wobec czego nasze dzielne zuchy sprzymierzaja się ze ludzmi ze swiata przestepczego aby Ci pomogli im sie dostać do domu w inny sposób...

Na potajemnym spotkaniu w karczmie gdy zostaja ustalone szczegóły, ze jeden z ludzi przeprowdzi ich przez kanaly a oni zajma sie ewentualna walka, rozmowa kieruje sie na zaplatę, podział łupów itp.

Szef łotrów - No to ustalone ale nie myślcie ze zrobimy to za darmo
Buhuron -Ale to również twój wróg, bedziesz miał satysfakcję jak juz go ubijemy
Szef łotrów - Ale nie jestesmy instytucją charytatywną , bedziemy miec udział w tym co znajdziemy w domu
Buhuron - Ok myśle ze tak 95% do 5% te 5% dla was.
Badyl - (poważnym i pelnym wyrzutu głosem) Rozrzutny sie stałeś
Polewka byla stego przez dobre 5 min

Kffiatek 17

Nasza ekipa wlasnie skonczyla ostra walke w domu pewnego szlachcica...do tego po zkumaniu sie z inkwizytorem caly tlum stoi za nami...kiedy ochrona domu polegla badz uciekla oczywiscie jak to bywa w takich sytuacjach wszyscy zabrali sie za szabrowanie.
No wiec i ja zostajac sam w pokoju w ktorym toczyla sie walka postanowilem rozejrzec sie za czyms cenniejszym, no i akcja:

Buhuron: Przeszukuje pokoj i biore co cenniejsze!!

MG: no ale czego szukasz - widzisz tutaj obrazy, rzezby prawdopodobnie dosc cenne ale dla Ciebie to tylko pomazane plotna i poobijane kamienie .

Buhuron: no ok ale chyba jest tu cos z cennych kruszcow?

MG: no sa pozlacane klamki i ramy do obrazow ale to bys musial sztyletem odlupywac, ooo! sa jeszcze posrebrzane sztucce.

Buhuron: (podlamany) eee no bez jaj smieci nie bede zbieral...

Badyl: (oddzywajacy sie niejako poza gra) eghm...wiesz aktualnie stan naszej kasy jest dosc kiepski:/ mamy jakies 7zlotych koron...

Ave: ... ?? ...
Buhuron: ...??...
MG:

Buhuron: (do MG) to mowiles ze gdzie niby sa te sztucce...

No coz nie zawsze glowni bohaterowie przygod maja przy sobie majatek rowny 2 zamkom, 200 koniom i armii zlonierzysmiley czasem nie ma nawet za co chleba (konia) kupic :/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Nie 3:20, 05 Wrz 2010    Temat postu:

Dobre te Wasze kwiatki. Smile
Jak to czytam to od razu i moje sie przypominaja. Very Happy
Wrzuce zatem kilka. Z racji na to, ze gralem w rozne systemy bede o tym jaki system to jest informowal przy jazdym kwiatku.

W RPG gralem z kolesiammi o takich xywkach: Spodek, Smycza, Woyo, Gruby i Rumun. Czasami przewijali sie inni: Borys, Kzyhu, Adam (walacy piescia w stol) i Greffio. No i oczywiscie ja czyli Jez.

Chyba najbardziej zabojczy jest ten:

Wstep
Gramy w Zew Cthulhu. Akcja dzieje sie na odleglej, wulkanicznego pochodzenia wyspie, na ktorej odkrywamy skomplikowana siec jaskin. Oczywiscie zasiedlonych przez kultystow, zombie i cholera wie co jeszcze (Nigdy sie nie dowiedzielismy co jeszcze tam bylo, ale nie uprzedzajmy faktow.) Prowadzi Smycza, ja gram jakims profesorkiem, Woyo artysta, Gruby chyba byl jakims handlarzem czy innym lichwiarzem. Nie pamietam reszty skladu. W kazdym badz razie byl tam jeszcze Spodek i ktos jeszcze.
Po odkryciu plugawstwa postanawiamy dzialac. Mamy ze soba kilka lasek dynamitu spietych w peczek i kawalek lontu.
Dynamit niesie Gruby a ja za nim z zapalniczka gotowa do uzycia.

Akcja Wlasciwa
MG: Idziecie juz znana Wam dobrze droga przez te jaskinie. Dochodzicie do rozwidlenia i slyszycie, ze z lewej cos sie porusza i zmierza powoli w Waszym kierunku co robicie?
Gruby: Swiece tam latarka i powoli ide w tamtym kierunku.
Ja: Ide za nim - pomny swej powinnosci odpalacza lontu.
MG: Dobra idzicie i widzicie, ze zombie ida tym tunelem w Waszym kierunku na oko jest ich tam przynajmniej kilku. - Po czym zwraca sie do pozostalych graczy: Slyszycie, ze z prawej strony tez cos nadchodzi.
Pozostali robia rwetes, ktory nie uchodzi uwadze mojej i Grubego, wiec zawracamy.
Okazuje sie, ze Zombie chca nas wziac z dwoch stron i sa coraz blizej. Zaczyna sie nerwowa dsykusja, bo mielismy dynamit podlozyc w samym sercu siedliska zla. bezlitosny MG przerywa nasza dyskusje i pyta co czynimy bo za chwile Zombie nas dopadna.
Gruby: Dobra to odpalamy dynamit tutaj.
Wszyscy zaczynaja protestowac. Na co Gruby mowi do mnie tak: Odpalaj lont. Coz odpalam lont i:
Gruby: Palisz?
Ja: No jak pal to pal!
MG zamyka podrecznik i mowi tak do Grubego: ile mieliscie tego lontu?
Gruby: No kawalek...
MG: Pokaz jaki dlugi.
Gruby pokazuje tak mniej wiecej metrowej dlugosci lont, rozstawiajac rece Very Happy
MG: Gruby jak szybko sie pali lont.
Gruby: pokazujac palcem mniej wiecej jak sie pali lont metrowej dlugosci: O, k...a!
KA-BOOOM!!!
Lont spalil sie w okolo 4 sekundy. Very Happy
Od tamtej pory jak ktos czestuje papierosem i pyta: Palisz? Chorek glosow odpowiada: Jak pal to pal!

D&D
Prowadzi Rumun. Woyo gra halfingiem lotrzykiem a ja elfem magiem.
Pozostali niewazni.
Gadka jakas miezy mna a rzeczonym halfingiem. ktory cos notuje w jakies ksiazce czy czyms podobnym.
Ja: Co, masz tajny dziennik?
Woyo: Nie, jawny nocnik.

Pozamiatalismy sesje, nie dalo sie dluzej grac, tak sie wszyscy ucieszyli na te wymiane zdan.

PS
Ten tekst jest na bashu Razz
----
Wiecej dopisywal bede jak mnie natchnienie najdzie. Wiec jeszcze sporo tego bedzie. Mam nadzieje, ze pierwszego za bardzo nie zagmatwalem Very Happy

Enjoy!
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.siewcywiatruwow.fora.pl Strona Główna -> Dział RPG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin